Nasz TLA jest dobry na wszystko

Dziś będzie o chorobie zwanej przeze mnie toolizmem informatycznym 12. Czyli o cudownych rozwiązaniach.

Choroba w ogólnym przypadku polega na przeświadczeniu, że jest taka technologia lub narzędzie, która ma niezwykłe właściwości – rozwiązuje wszystkie dotychczasowe problemy, otwiera ogromne nowe możliwości, jest lepsza zawsze i wszędzie od wszystkiego innego 3 i do tego nie ma żadnych wad ani problemów. Oczywiście nie jest to jakaś tam technologia, ale Nasza, przez nas wybrana i ukochana. Zapadający na tą dolegliwość wierzą, że obiekt ich uwielbienia jest przełomowym, całkowicie nowym wynalazkiem po którym już nic nie będzie takie samo a świat (IT) odmieni się na lepsze.

Problem nie musi nawet dotyczyć namacalnej technologii czy narzędzia, może metodyki, koncepcji  zwłaszcza gdy ma chwytliwą nazwę na przykład ładny Tree Letters Acronym:  SOA, różne * Driven Design/Development, cloud computing, itd. Jedyny warunek jaki musi spełniać technologia, aby być przyczyną toolizmu, to znajdowanie się aktualnie na fali, bycie modnym. Czasem jednakże, objawy dotyczą także rozwiązań niektórych producentów, szczególnie tworzących wokół siebie zamknięte i zwarte grupy.

Toolizm rozpoznać dość łatwo – głównym objawem choroby jest niezachwiana wiara w te cudowne własności technologii – analiza SWOT staje się wtedy wyłącznie analizą SO, okazuje się, że narzędzie znajduje zastosowanie zawsze i wszędzie, nawet w obszarach w których nie było planowane, rozwiązuje wszelkie problemy, nawet nie związane z obszarem w której narzędzie działa a opisy czy omówienia posługują się coraz ogólniejszymi informacjami, używając do tego coraz bardziej skomplikowanych i trudnych do zdefiniowania pojęć(kowergentny, itp.) – coraz więcej mówią o tym „co” a nie „jak” można osiągnąć. Na pewno spotkaliście się z poradami w stylu „masz problem z realizacją wymagań klientów, musisz przejść na cloud computing”, „twoje projekty nie trzymają się harmonogramu i budżetu, widocznie tworzysz w nieodpowiedniej technologii/architekturze, powinieneś użyć …”, czy też po prostu „no co ty? nie działasz agile? przecież wszyscy teraz tak piszą, jak ty sobie z tym radzisz?”. Gdzieś tu ginie związek przyczynowo – skutkowy między problemem a rozwiązaniem. To w wersji pozytywnej, w wersji negatywnej czasem choroba przybiera bardziej ekstremalne formy, prowadzące wręcz do konfliktów i wojen z wyznawcami konkurencyjnych koncepcji lub konserwatystami trzymającymi się „błędów przeszłości”.

Zastanawialiście się kiedyś dlaczego tak się właśnie dzieje? Przyczyn jest kilka, wszystkie jednak sprawdzają się do kilku podstawowych mechanizmów psychologicznych. Pierwszy i podstawowy według mnie – wszyscy jesteśmy gadżeciażami, znacie to uczucie „podjarania się” nowym samochodem, telefonem. Przypadłość ta dotyczy właśnie przede wszystkim staffu it – tu się ludzie potrafią podniecać tak emocjonującymi rzeczami jak nowy framework, serwer, czy biblioteka. To jest właśnie pierwszy stopień do toolizmu – takie nakręcenie się nowością, że zmysł krytyczny wyłącza się. Kolejne mechanizmy są jednocześnie powiązane ze sobą i sprzeczne ze sobą. Po pierwsze mamy stadny, lub jak kto woli plemienny, charakter – lubimy mieć to samo co inni, należeć do grupy, a przez to że mamy ten nowy błyszczący przedmiot uwielbienia, stajemy się członkiem elitarnej grupy jego użytkowników. Właśnie elitarność jest tym drugim przeciwstawnym mechanizmem – nie wystarczy że posiadamy to co inni, musimy dzięki temu się wyróżniać, być na czele, w awangardzie zmian :). Dość ciekawą cechą pewnej grupy guru technologii jest tzw „pamięć złotej rybki” – dość łatwo zapominają o swoim dotychczasowym obiekcie uwielbienia, o obietnicach jakie dawał i zwodzie który spowodował. Szczególnie gdy na horyzoncie pojawia się coś błyszczącego nowością. Dotyczy to szczególnie zawodowych opowiadaczy IT. Z drugiej strony, na poziomie szeregowych informatyków – użytkowników technologii dochodzi do obniżenia dyskusji do poziomu piaskownicowego, czyli „a mój to ma takie coś, a twój nieeeee”. Czyli merytoryczność rozmowy przechodzi na poziom kto ma bardziej fajne przyciski w menu. Z moich obserwacji wynika, że dotyczy to w szczególności specjalistów od pewnego konkretnego, bardzo popularnego rozwiązania wspierającego zarządzanie przedsiębiorstwem. Ciekawostką jest „faza odrzucenia”. To taki etap rozwoju toolizmu, a raczej „wyjścia” z toolizmu, w którym zdarzają się też wręcz komiczne sytuacje, w zasadzie sprowadzające się do przejścia w nowy toolizm z nowym obiektem uwielbienia. Zdarzyło mi się przeczytać artykuł na jednym ze znanych zachodnich portali technologicznych, w którym to autorka ogłosiła koniec i śmierć SOA, bo teraz jest SaaS i wszyscy będą używali SaaS ….

Bezkrytyczne, wręcz religijne traktowanie ulubionych technologii, sprzedawanie ich wszędzie i każdemu, bo są przecież modne i rozwiązują wszystko, może przynieść dużo złego. I to nie tylko tym do których ta technologia trafi i się nie sprawdzi, szkody można wyrządzić także samej technologii a raczej jej wizerunkowi. Czym bardziej będą rozbudzone oczekiwania, większe obietnice, tym większy będzie zawód, gdy okaże się, że jednak rozwiązanie nie jest panaceum na wszelkie zło świata. Zawód technologią może spowodować, a w zasadzie prawie zawsze powoduje, odwrócenie trendu i wejście w kolejne stadium toolizmu. Rozpoczyna się negację narzędzia, okazuje się że jest passe,  przyczynia się do wszelkiego zła na świecie i nigdy pod żadnym pozorem nie może być używane. Co prowadzi do rezygnacji z technologii nawet tam, gdzie mogłaby doskonale się sprawdzić i rozwijać. Instytut Gartnera dawno już zidentyfikował to zjawisko i nazwał je Hype cycle. Do tego regularnie publikuje coroczną aktualizację przesuwając technologie na ścieżce cyklu. Osobiście uważam, że opisany cykl nie zawsze sprawdza się w 100 %, czasem pierwsza „górka” jest tak wysoka, że następujący „dołek” jest ostateczny – technologia już nie jest się w stanie z niego ponieść i jej popularność(akceptacja) nigdy nie dotrze na „platau”.

Zasada „there is no silver bullet” została zaobserwowana już dawno- żadna technologia lub narzędzie w ciągu ostatnich 20-30 lat nie spowodowało nagłego skoku jakościowego w funkcjonowaniu IT i zapewne przez następne kilkanaście lat nie zostanie nic takiego wymyślone. Jednak tworzenie nowych rozwiązań zapewnia stały postęp (rozwój), a odpowiednie racjonalne, krytyczne ich traktowanie może ułatwić rozwój. Niestety entuzjaści nowości nadal będą odkrywać kolejne „przełomy” i sprzedawać je wszędzie i każdemu.

  1. od tool – czyli narzędzia; oczywiście inne branże nie są wolne od tej przypadłości, jednak to najbardziej u nas się objawia, bo w końcu wszystko w informatyce kręci się wokół narzędzi – robimy narzędzia, przy pomocy narzędzi, zrobionych innymi narzędziami
  2. tak, tak, ten -izm dobrze się wam kojarzy
  3. lepsza nawet od takich technologii i narzędzi, z którymi nie ma punktu styku, nie konkuruje

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *